ďťż
Indeks
Ja praktykująca, On nie



tenebris - 2008-12-11 20:08
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Ja jestem katoliczką tylko na papierze, sakramenty nic dla mnie nie znaczą, nie znoszę Kościoła jako instutucji - czuję do niego straszną awersję. Innymi słowy - sytuacja zupełnie odwrotna niż Autorki tematu. Mój TŻ ostatnio poruszył ten temat, bo on jest wierzący, jego matka jest BARDZO wierząca, a ja nie wiem co z tym zrobić. Prosił mnie żebym chodziła z nim do kościoła itd. że przecież nie zaszkodzi (coś w stylu Zakładu Pascala). A ja nie chce i już. Próbowałam się przez lata przekonać do tej religii jednak nie czuje powołania nic a nic.
I tylko mi smutno jak on sie pyta co bedzie kiedyś, że jeśli Bóg istnieje to nie spotkamy się w niebie... Nie biorę w ogóle pod uwagę jakiegś naglego nawrotu czy raczej olśnienia w kwestii tej religii, bo NIGDY nie byłam chyba tak naprawdę wierząca. Mszy słuchałam i nigdy do mnie nie przemawiały. Nie znoszę świąt itd.
I zatanawiam się co zrobić. Co zrobić z nim. Tj. jeśli oczywiście religia będzie dla niego taką wielką przeszkodą, to widać nie jest nam pisane być razem.
Ale powiedział mi, że dopóki tak bedzie nie weźmiemy ślubu kościelnego. I że białą suknię mogę załozyć do urzędu. (ale zabrzmiało to tak jakby brak ślubu i całej tej ceremonii miał mnie przekonać żeby zacząć wierzyć).

A do religii się nie da zmusić. No nie da!




margitta - 2008-12-11 20:12
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Cytat:
Napisane przez tama (Wiadomość 10043531) Tego nie mogło zabraknąć.
Mitycznego założenia, że jeżeli ksiądz nie chodzi w dziurawych skarpetach i nie korzysta z innego środka lokomocji niż hulajnoga, to najpewniej złodziej, manipulator i karierowicz.
Naturalnie musiał też zabrzmieć jęk wyzyskiwanych parafian.
Pamiętam, jakie sprzeciwy wywołała kilka lat temu budowa kościoła ("aż" drugiego) w moim 20-tys. miasteczku. Bo są ważniejsze wydatki, bo parking przy kaplicy to głupia fanaberia księdza, a przygrywać do mszy można na gitarce, nie trzeba zabytkowych organów.
Przez świątynię najbardziej ograbione czują się zwykle te kieszenie, które nie wspomogły jej groszem, nie widząc takiej potrzeby. Tylko zdumiewające jest to, że nie chcą brać dzisiaj amerykańskiego ślubu na podeście pod chmurką, a grać sobie każą na wiekowych organach, nie na tych nowoczesnych marki Yamaha made in.
Ostatnio z ambony w tym samym kościele przy zapowiedziach przedślubnych padło nazwisko mojej koleżanki, zdeklarowanej ateistki, jedynej oświeconej, która nigdy nie mogła pojąć co mnie ciągnie do tego "ciemnogrodu" (jej określenie). Wiesz, nie wyobrażam sobie innego ślubu niż tradycyjny, w białej sukni, z welonem no i ten uroczysty charakter chwili, jakiego nie da żaden USC.

To dopiero hipokryzja, co?
bardzo słusznie piszesz:ehem: Od siebie jeszcze dodam, że ludzie są wielce oburzeni datkami na kościół, potrzebą pieniędzy na remont, proszeniem parafian o pomoc i najlepiej nic by nie dali. Ale jak chcą mieć ślub to kościół ma być piękny, odnowiony, wystrojony, ubrany w kwiaty itp. W dodatku oświetlony i w zimie ogrzany:] Wiecie już za co jest ofiara na ślub?

Cytat:
Napisane przez MarudexuS (Wiadomość 10043808) To nie hipokryzja, to kupowanie usługi, jak każdej innej :) w końcu za ślub się płaci, tak? no i kościół się zgodził jej go udzielić ... ciekawe dlaczego? Nie, to nie jest kupowanie żadnej usługi. Jak ktoś tak pisze to nie rozumie jak działa Kościół.



Sadek - 2008-12-11 21:31
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Cytat:
Napisane przez MarudexuS (Wiadomość 10039508) Po 1 - Tu nie tylko chodzi o historie, że ksiądz ma dziecko .. tu chodzi o cały ich sposób życia, o obżarstwo, o marnotrawieniu kasy na dobre samochody - po mszy, w której nawołują do dzielenia się i "ubóstwa". Ich nie intersuje, że ktoś ma trudną sytuację - chrzest kosztuje, ślub kosztuje, a i dach w kościele przecieka, składka od domu tyle i tyle, a jak kto nie da to znaczy, że nie jest dobry katolik ...

Po 2 - nie można porównywać wszystkich księży do np. wszystkich kobiet, jak to wyżej zrobiłeś - ksiądz to POWOŁANIE, sam ten fakt daje chyba prawo nam do tego, żeby od tych ludzi wymagać trochę więcej ...


Z całym szacunkiem ale to bzdury!!
Po pierwsze dzieci (jesli ma) nie ma z zakonnicami tylko tymi "biednymi" parafiankami, biedaczki...
Auta? a co ma autobusem jezdzic, dlaczego nie ma miec samochodu?
Ze ktos jest powołany to nie znaczy ze ma spac w mokrej celi i jesc suchy chleb..



Lemirka - 2008-12-11 21:55
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Cytat:
Napisane przez Wyrak (Wiadomość 10040409) A zdajesz sobie sprawe, ze ksiadz nie ma w zasadzie zadnego majatku poza tym samochodem? A zdajesz sobie sprawe, ze samochod jest akurat nie tylko przydatny, ale nieraz ksiedzy niezbedny? Inna sprawa - NIGDY nie widzialem ksiedza w naprawde dobrym samochodzie. Chyba ze teraz jakies ople czy punto to juz szczyt marzen.

Co do dachu w kosciele - no a z czego ma sie naprawic jak nie ze skladem? Sam sie naprawi?

Jesli nie jestes katoliczka, to dlaczego masz wymagac czegokolwiek od nich? Ja tam od duchownych innych wyznan nic nie wymagam i ich wiecznie nie oceniam. A w moim porownaniu chodzilo o ugolanianie.
Co do autka to zapraszam na Ostrów Tumski, żeby zobaczyć jakimi audicami i beemkami się kler wozi. Nie o to mi chodzi, żeby aut nie mieli ale skoro dach dziurawy to zamiast audice kupować niech kupi punto a resztę do dachu dołoży. Poza tym od ksieży wymaga się więcej bo to oni mówią jak żyć, więc jeśli ksiądz posiadający audi mówi mi o skrmności to jakoś to do mnie nie przemawia.

Cytat:
Napisane przez tama (Wiadomość 10043531) w
Ostatnio z ambony w tym samym kościele przy zapowiedziach przedślubnych padło nazwisko mojej koleżanki, zdeklarowanej ateistki, jedynej oświeconej, która nigdy nie mogła pojąć co mnie ciągnie do tego "ciemnogrodu" (jej określenie). Wiesz, nie wyobrażam sobie innego ślubu niż tradycyjny, w białej sukni, z welonem no i ten uroczysty charakter chwili, jakiego nie da żaden USC.

To dopiero hipokryzja, co?
Czysta hipokryzja, tu się zgodzę.




Elfir - 2008-12-12 11:23
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Cytat:
Napisane przez tenebris (Wiadomość 10049713) Nie biorę w ogóle pod uwagę jakiegś naglego nawrotu czy raczej olśnienia w kwestii tej religii, bo NIGDY nie byłam chyba tak naprawdę wierząca. (...)
A do religii się nie da zmusić. No nie da!
Twoja wypowiedz potwierdza moja tezę. Miłośc nie wszystko potrafi przezwycieżyć i nie we wszystkim mozliwe są kompromisy. W takiej sytuacji wóz albo przewóz, nie można wypośrodkować.



GothicLolita22 - 2008-12-12 12:16
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Dla mnie religijność mojego chłopaka jest bardzo ważna. Nie wyobrażam sobie, żeby miało być tak, że jedno z nas idzie do Kościoła, a drugie nie i pod tym względem jestem bezkompromisowa. U moich byłych chłopaków bardzo mi to przeszkadzało, bo oni mieli całkiem inne zdanie na ten temat niż ja. I m.in dlatego związki się rozpadały. W żadnym przypadku nie było to głównym powodem rozstania, ale miało też swoje znaczenie.



ollencja - 2008-12-12 12:19
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Napisane przez MarudexuShttp://www.wizaz.pl/forum/images/buttons_n/viewpost.gif
Po 1 - Tu nie tylko chodzi o historie, że ksiądz ma dziecko .. tu chodzi o cały ich sposób życia, o obżarstwo, o marnotrawieniu kasy na dobre samochody - po mszy, w której nawołują do dzielenia się i "ubóstwa". Ich nie intersuje, że ktoś ma trudną sytuację - chrzest kosztuje, ślub kosztuje, a i dach w kościele przecieka, składka od domu tyle i tyle, a jak kto nie da to znaczy, że nie jest dobry katolik ...

Po 2 - nie można porównywać wszystkich księży do np. wszystkich kobiet, jak to wyżej zrobiłeś - ksiądz to POWOŁANIE, sam ten fakt daje chyba prawo nam do tego, żeby od tyc

Ile kosztuje ślub a ile kosztuje makijaż ślubny, podwiązki i dekoracja kościoła ?
- moja sukienka nie bedzie droga tak do 1500 zl
- buty 120, tylko takie mi się podobały
- bryczka i koniki, taka przyjemnosc kosztuje od 500zł - 1200zł
- znaczki skarbowe, ok 100 zł (dane spisane z forum slubnego)
Czy wobec innych, niezbędnych wydatków 500 zł to dużo za ślub ?

Chrzest kosztuje 50 zł, obowiązkowa srebrna łyżeczka 85 zł.



tenebris - 2008-12-12 14:46
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Cytat:
Napisane przez Elfir (Wiadomość 10054616) Twoja wypowiedz potwierdza moja tezę. Miłośc nie wszystko potrafi przezwycieżyć i nie we wszystkim mozliwe są kompromisy. W takiej sytuacji wóz albo przewóz, nie można wypośrodkować. No na pewno nie przezwycięża wszystkiego. Zresztą na jaki kompromis można pójść w sprawie religii? Przecież się tak nie da :(



Onetta - 2008-12-12 16:19
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Z góry przepraszam, że mój post będzie bardzo ogólny, nie miałam czasu, żeby prześledzić wątek od początku do końca, więc potraktuję temat wybiórczo, odniosę się głównie do wypowiedzi pod moim adresem- bo wcześniej pozwoliłam sobie na kilka komentarzy.

Do MarudexuS:
Jeśli mnie cytujesz, to rób to proszę bardziej precyzyjnie, bo zdania wyrwane z kontekstu, mogą wprowadzić innych w błąd. Piję tutaj do koment. "taaak, chodzenie do kościoła czyni z Ciebie prawdziwą katoliczkę :] gratuluję podejścia", przeczytaj proszę moje posty w całości, a -mam nadzieję- lepiej zrozumiesz moje intencje.
Nie spadłam z księżyca i nie idealizuję wszystkich katolików. Pisałam jedynie o własnych odczuciach związanych z uczestnictwem we mszy św.
Z góry dziękuję za sprostowanie Hajja Hawwa- niestety sama nie miałam okazji zrobić tego na bieżąco.

Trudno polemizować z opiniami typu "katolik traktujący wybiórczo przykazania itp. jest zakłamany" Dlaczego? Bo wypowiedzi takie płyną od osób, które z Kościołem się nie utożsamiają i wybrały inną drogę...

Lemirka
"Tak, jest zakłamanym katolikiem. Dlaczego? Bo będąc katolikiem powinien żyć wg pewnych zasad (i nie chce mi się rozwodzić nad tym, że w 10 przykazaniach nie ma ani słowa o zakazie seksu przedmałżeńskiego). Skoro decyduje się być katolikiem to powinien przestrzegać wszystkich zasad - a nie tych, które mu wygodniej - bo kościół to nie supermarket.
Wiem, że nikt nie jest idealny i itp, ale można się powstrzymać od seksu.
Poza tym nawet jeśli się z tego spowiada to powinien obiecać poprawę, bo jeśli przy spowiedzi wie, że i tak za chwilę zrobi to samo to
a) spowiedź jest nieważna
b) zaczyna się to przeradzać w grzech ciężki.
Więc jak widzisz wybiórcze stosowanie zasad kościoła jest zakłamaniem religijnym".


Fakt Kościół to nie supermarket. A chrześcijanin to nie robot. Gdyby tak było, katolicy byliby niedoścignionymi ideałami... I jakże pięknie mogłoby się nam wszystkim żyć...

W myśl niektórych opinii na wizażu, lepiej żyć samemu sobie z własnymi zasadami- bo wtedy nie uznają Cię za hipokrytę. I wtedy będzie można się mądrzyć, krytykować...

Któraś z dziewczyn mówiła o tym, że zna tylko jedną prawdziwą katoliczkę. Smutne. W takim układzie, najlepiej wyjść z założenia, że jedyni "niezakłamani" to święci. I sam Bóg-chyba, że i z tym ktoś zaraz zacznie się spierać.
Uwaga odnosi się na dobrą sprawę do wszyskich religii świata. Niestety mój racjonalizm wziął górę, nikt mi nie wmówi,że istnieje na ziemi jakiś człowiek bez grzechu, sorry.

Jeśli któreś z moich wcześniejszych wypowiedzi kogokolwiek bezpośrednio dotknęły przepraszam.
Żałuję tylko, że próbuje się tutaj pouczać osoby, które są katolikami- mówiąc jak powinny żyć w myśl nauki Kościoła, a pouczającymi są osoby, które tej wiary nie wyznają, albo postrzegają Ją tylko przez pryzmat 10-ciu przykazań.

Ps. Jestem wierząca. Nie jestem idealna. Nie będę idealna. Chciałabym być lepsza niż jestem. Nie uważam się za hipokrytkę. Dziękuję, to tyle w temacie.



tenebris - 2008-12-12 16:53
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  W ogóle dyskusja zeszła na tor nie związany z tematem, gdyż Autorka pytała się o znaczenie religii w relacji z chłoapkiem, a tutaj się wykłócają wierzący, niewierzący i średniowierzący ;)

Ja zdecydowanie zgadzam się z poniższą wypowiedzią:
Cytat:
Napisane przez gburzyca (Wiadomość 10015294) Tak jak napisały koleżanki: znajdź mężczyznę-katolika i zaznaj spokoju ducha. On zapewne znajdzie dziewczynę tolerancyjną, kochającą go za całokształt i wtedy zarówno Ty jak i on będziecie szczęśliwi. Ja także uważam, że jesli mój TŻ nie zaakceptuje tego, to oznaka że ktoś inny nam obojga jest przeznaczony. Smutne, ale prawdziwe i ja to biorę pod uwagę. Przykro mi z tego powodu, szczególnie, że to ja jestem tak jakby na miejsci chłopaka Autorki. Ale uważam, ze tak będzie po prostu lepiej. Nie chciałabym słuchać ciągłych wyrzutów i docinków, ani tym bardziej jakiejkolwiek namowy, że może jednak Kościół nie jest taki zły.
Ludzie nie dzielą się tylko na katolików i ateistów. Ja wierzę w to, że kiedyś znajdę kogoś, który będzie miał może nawet podobne podejście jak ja. Jeśli mój TŻ nie będzie umiał go zaakceptować. Bo to w sumie działa też w drugą stronę, nie? Ja jakoniewierząca też bym mogła się krzywić że jest katolikiem, chodzi do kościoła i że w ogóle co to za religia.
Grunt to tolerancja. :)



Lemirka - 2008-12-12 16:57
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Cytat:
Napisane przez tenebris (Wiadomość 10058577) Ja także uważam, że jesli mój TŻ nie zaakceptuje tego, to oznaka że ktoś inny nam obojga jest przeznaczony. Smutne, ale prawdziwe i ja to biorę pod uwagę. Przykro mi z tego powodu, szczególnie, że to ja jestem tak jakby na miejsci chłopaka Autorki. Ale uważam, ze tak będzie po prostu lepiej. Nie chciałabym słuchać ciągłych wyrzutów i docinków, ani tym bardziej jakiejkolwiek namowy, że może jednak Kościół nie jest taki zły.
Ludzie nie dzielą się tylko na katolików i ateistów. Ja wierzę w to, że kiedyś znajdę kogoś, który będzie miał może nawet podobne podejście jak ja. Jeśli mój TŻ nie będzie umiał go zaakceptować. Bo to w sumie działa też w drugą stronę, nie? Ja jakoniewierząca też bym mogła się krzywić że jest katolikiem, chodzi do kościoła i że w ogóle co to za religia.
Grunt to tolerancja. :)
masz rację,



MarudexuS - 2008-12-14 22:00
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Cytat:
Napisane przez Wyrak (Wiadomość 10047585) Jak to bylas "pol na pol" katoliczka? Tak sie nie da, albo jestes, albo nie.

[/SIZE]

Oczywiscie. I na tej hulajnodze ma udzielac sakramentow i odprawiac nabozenstwa po okolicznych miejscowosciach.

[SIZE=1][SIZE=3]

Masakryczna hipokryzja. Oczywiscie kosciol jest potrzebny na slub/pogrzeb/chrzciny, a na co dzien mozna sobie do woli pluc jadem.

Z laski swojej nie pisz bzdur. Slub to nie zadna usluga, tylko koscielny sakrament.

Swoja droga: autorka wierzy i spi ze swoim chlopakiem, to jest hipokrytka, a ateisci biegnacy do kosciola na slub z biala suknia nie sa?
Dla ateisty ślub to usługa, płaci i dostaje ślub w pięknym kościółku w białej sukni :)

To tak samo, jakby mięsożerca poszedł do baru dla wegeterian .. może? wpuszczą go to może. Zapłaci za papu, zje ze smakiem, wyjdzie i nadal będzie żarł mięsko :)

A co do bycia pół katoliczką - da się.
Chrzczona byłam w cerkwii prawosławnej, razem z bierzmowaniem, natomiast komunię przyjęłam w katolickim. Kościoły te uznają nawzajem swoje sakramenty.

A dlaczego odsunęłam się od kościoła? to jest temat na dłuższą wypowiedź. I nie chodzi tu tylko i wyłącznie o bogactwo kleru itp pierdoły. Chodzi o trochę bardziej osobiste sprawy. A tą resztę łatwo zauważyć jak się oczy otwierają.

Cytat:
Napisane przez margitta (Wiadomość 10049793) bardzo słusznie piszesz:ehem: Od siebie jeszcze dodam, że ludzie są wielce oburzeni datkami na kościół, potrzebą pieniędzy na remont, proszeniem parafian o pomoc i najlepiej nic by nie dali. Ale jak chcą mieć ślub to kościół ma być piękny, odnowiony, wystrojony, ubrany w kwiaty itp. W dodatku oświetlony i w zimie ogrzany:] Wiecie już za co jest ofiara na ślub?

Nie, to nie jest kupowanie żadnej usługi. Jak ktoś tak pisze to nie rozumie jak działa Kościół.
Jak wyżej, dla ateisty kościół to instytucja jak każda inna.

Cytat:
Napisane przez ollencja (Wiadomość 10055189) Napisane przez MarudexuS http://www.wizaz.pl/forum/images/buttons_n/viewpost.gif
Po 1 - Tu nie tylko chodzi o historie, że ksiądz ma dziecko .. tu chodzi o cały ich sposób życia, o obżarstwo, o marnotrawieniu kasy na dobre samochody - po mszy, w której nawołują do dzielenia się i "ubóstwa". Ich nie intersuje, że ktoś ma trudną sytuację - chrzest kosztuje, ślub kosztuje, a i dach w kościele przecieka, składka od domu tyle i tyle, a jak kto nie da to znaczy, że nie jest dobry katolik ...

Po 2 - nie można porównywać wszystkich księży do np. wszystkich kobiet, jak to wyżej zrobiłeś - ksiądz to POWOŁANIE, sam ten fakt daje chyba prawo nam do tego, żeby od tyc

Ile kosztuje ślub a ile kosztuje makijaż ślubny, podwiązki i dekoracja kościoła ?
- moja sukienka nie bedzie droga tak do 1500 zl
- buty 120, tylko takie mi się podobały
- bryczka i koniki, taka przyjemnosc kosztuje od 500zł - 1200zł
- znaczki skarbowe, ok 100 zł (dane spisane z forum slubnego)
Czy wobec innych, niezbędnych wydatków 500 zł to dużo za ślub ?

Chrzest kosztuje 50 zł, obowiązkowa srebrna łyżeczka 85 zł.
Dla jednego dużo, dla innego nie. Ślub to sakrament, ważny dla katolika. Ksiądz nie ma prawa odmówić ślubu, jeśli para nie ma takiej kasy. Niestety często młodzi muszą stawać na głowie, żeby podołać wydatkom (nie mówię tu o weselu i sukni, nie każdy robi) a ksiądz dołoży se do nowego audi.



tama - 2008-12-15 00:09
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Cytat:
Napisane przez MarudexuS (Wiadomość 10084719) Dla ateisty ślub to usługa, płaci i dostaje ślub w pięknym kościółku w białej sukni :)

To tak samo, jakby mięsożerca poszedł do baru dla wegeterian .. może? wpuszczą go to może. Zapłaci za papu, zje ze smakiem, wyjdzie i nadal będzie żarł mięsko :)
Wymowa tego twierdzenia jest tak groteskowa, że zastanawiam się, czy Ty naprawdę tak sądzisz, czy napisałaś "coś" bo wypada powiedzieć Be.
Byłaś kiedykolwiek na ślubie kościelnym? Czy chociaż raz słyszałaś słowa przysięgi? Nie mylić z tzw. sakramentalnym "tak" - bo ono w naszych kościołach nie pada.
Pytam czy wiesz, jak brzmi tekst przysięgi. Jeśli osoba zaprzeczająca istnieniu Boga zwraca się do w Trójcy Jedynego i wszystkich świętych, to jest hipokrytą o dewizie życiowej lepkiej jak syrop wiśniowy.

Edit: I żeby nie było niedomówień. To nie jest tak samo, jakby mięsożerca poszedł do baru dla wegetarian i zamówił papu z kiełków.
To jest mniej więcej tak, jakby wegetarianin poszedł do McDonald's i zeżarł McChicken.

Cytat:
Napisane przez margitta
Od siebie jeszcze dodam, że ludzie są wielce oburzeni datkami na kościół, potrzebą pieniędzy na remont, proszeniem parafian o pomoc i najlepiej nic by nie dali. Ale jak chcą mieć ślub to kościół ma być piękny, odnowiony, wystrojony, ubrany w kwiaty itp. W dodatku oświetlony i w zimie ogrzany:]
I czyściutki, żeby się biała sukienunia przypadkiem w kurzu nie powalała :ehem:



Wyrak - 2008-12-15 01:08
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Cytat:
Napisane przez MarudexuS (Wiadomość 10084719) Dla ateisty ślub to usługa, płaci i dostaje ślub w pięknym kościółku w białej sukni :) Bzdura, to nie zadna usluga - uczesniczysz w mszy, wypowiadasz przysiege, jest to koscielny sakrament - trzeba byc wielkim, okropnym hipokryta zeby isc do slubu dla sukni. Szkoda tylko, ze takie osoby pozniej i przedtem nie sa w stanie siedziec cicho na temat kosciola :rolleyes:

Cytat:
Napisane przez MarudexuS (Wiadomość 10084719) To tak samo, jakby mięsożerca poszedł do baru dla wegeterian .. może? wpuszczą go to może. Zapłaci za papu, zje ze smakiem, wyjdzie i nadal będzie żarł mięsko :) Bezsensowne porownanie, bo przeciez to normalne ze ludzie jedza tez pokarmy roslinne. Jak juz wskazala Tama, duzo lepsze porownanie, to wegetarianin wcinajacy steka.

Cytat:
Napisane przez MarudexuS (Wiadomość 10084719) Jak wyżej, dla ateisty kościół to instytucja jak każda inna. A rozumiesz co ksiadz mowi na mszy, do czego sie odwoluje, czym jest koscielna malzenstwo?

Cynizm i hipokryzja i tyle.



ollencja - 2008-12-15 06:36
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Dla jednego dużo, dla innego nie. Ślub to sakrament, ważny dla katolika. Ksiądz nie ma prawa odmówić ślubu, jeśli para nie ma takiej kasy. Niestety często młodzi muszą stawać na głowie, żeby podołać wydatkom (nie mówię tu o weselu i sukni, nie każdy robi) a ksiądz dołoży se do nowego audi.[/quote]

Oczywiście. Siostra mojej mamy za ślub studencki w studenckim kościele nie płaciła nic, 30 lat temu.
- Chcecie brac ślub ? A to bardzo dobrze. Nie, to nic nie kosztuje. Wy teraz macie inne wydatki.
( Ciotka była w ciąży ) Płacili tylko za karteczki z rodzimej parafii.



MarudexuS - 2008-12-15 07:27
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Cytat:
Napisane przez Wyrak (Wiadomość 10085848) Bzdura, to nie zadna usluga - uczesniczysz w mszy, wypowiadasz przysiege, jest to koscielny sakrament - trzeba byc wielkim, okropnym hipokryta zeby isc do slubu dla sukni. Szkoda tylko, ze takie osoby pozniej i przedtem nie sa w stanie siedziec cicho na temat kosciola :rolleyes:

Tyle,że sakramentu nie udziela ksiądz, jedynie błogosławi jak już ktoś wyżej wspomniał. A co jeśli jestem chrześcijanką a nie katoliczką? gdzie mam wziąć ślub? muszę wybrać jeden z kościołów tak?

Cytat:
Napisane przez Wyrak (Wiadomość 10085848) Bezsensowne porownanie, bo przeciez to normalne ze ludzie jedza tez pokarmy roslinne. Jak juz wskazala Tama, duzo lepsze porownanie, to wegetarianin wcinajacy steka.

A rozumiesz co ksiadz mowi na mszy, do czego sie odwoluje, czym jest koscielna malzenstwo?

Cynizm i hipokryzja i tyle.
Mam mózg, używam go i uwierz mi, rozumiem co ksiądz mówi z ambony. Uwierz mi, rozumiem o co w tym wszystkim chodzi. Po prostu nie widzę sensu słuchania tego od kogoś, kto nie postępuje wg tego co sam głosi. Poza tym mi nie trzeba mówić co jest dobre a co złe, mam sumienie i go używam. Takie to trudne do uwierzenia?



***luna - 2008-12-15 17:43
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Cytat:
Napisane przez MarudexuS (Wiadomość 10086308) Tyle,że sakramentu nie udziela ksiądz, jedynie błogosławi jak już ktoś wyżej wspomniał. A co jeśli jestem chrześcijanką a nie katoliczką? gdzie mam wziąć ślub? muszę wybrać jeden z kościołów tak?

Mam mózg, używam go i uwierz mi, rozumiem co ksiądz mówi z ambony. Uwierz mi, rozumiem o co w tym wszystkim chodzi. Po prostu nie widzę sensu słuchania tego od kogoś, kto nie postępuje wg tego co sam głosi. Poza tym mi nie trzeba mówić co jest dobre a co złe, mam sumienie i go używam. Takie to trudne do uwierzenia?
Tak, zgadzam się masz mózg i rozumeisz:ehem:, ale wiara pozwala usłyszeć słowo Boga przez usta niecnego grzesznika, który nie dokońca wypełnia to co głosi. Dlatego w religii np. katolickiej wierzymy w to co mówi Bóg, Jezus i Jego słowo jest ponad słowem człowieka.
Ktoś kiedyś poweidział Ci co jest dobre a co złe, między innymi na tym polega proces socjalizacji.
To co uznajemy za dobre, a co za złe nie bierze się z niczego.



Elfir - 2008-12-16 09:25
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Cytat:
Napisane przez MarudexuS (Wiadomość 10086308) co jeśli jestem chrześcijanką a nie katoliczką? gdzie mam wziąć ślub? muszę wybrać jeden z kościołów tak? Nie. Przysiegasz sobie sama przed bogiem i partnerem. W miejscu i okolicznościach samodzielnie zaaranzowanych.
Poniewaz niezrzeszeni chrześcijanie nie mają umowy z państwem polskim, celem zalegalizowania związku wobec prawa polskiego bedzie również konieczny slub cywilny.

W kosciele katolickim slubu udziela katolicki duchowny w obrzadku religii katolickiej, katolikowi, ktory spelnił katolickie warunki do dopełnienia katolickiego slubu.
Nie jestes katolikiem, po co się tam pchasz? Dla prymitywnej chęci odstawienia szopki z biała suknią, organami i monumentalną sakralną architekturą.

Jakbyś nie miała katolickiego koscioła pod reką poszłabyś do meczetu, bo to tez świątynia?



Wyrak - 2008-12-16 15:34
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Cytat:
Napisane przez Elfir (Wiadomość 10099936) W kosciele katolickim slubu udziela katolicki duchowny w obrzadku religii katolickiej, katolikowi, ktory spelnił katolickie warunki do dopełnienia katolickiego slubu.
Nie jestes katolikiem, po co się tam pchasz? Dla prymitywnej chęci odstawienia szopki z biała suknią, organami i monumentalną sakralną architekturą.

Jakbyś nie miała katolickiego koscioła pod reką poszłabyś do meczetu, bo to tez świątynia?
Jak rzadko sie z Toba Elfir zgadzam ;)



MarudexuS - 2008-12-16 20:12
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Cytat:
Napisane przez Elfir (Wiadomość 10099936) Nie. Przysiegasz sobie sama przed bogiem i partnerem. W miejscu i okolicznościach samodzielnie zaaranzowanych.
Poniewaz niezrzeszeni chrześcijanie nie mają umowy z państwem polskim, celem zalegalizowania związku wobec prawa polskiego bedzie również konieczny slub cywilny.

W kosciele katolickim slubu udziela katolicki duchowny w obrzadku religii katolickiej, katolikowi, ktory spelnił katolickie warunki do dopełnienia katolickiego slubu.
Nie jestes katolikiem, po co się tam pchasz? Dla prymitywnej chęci odstawienia szopki z biała suknią, organami i monumentalną sakralną architekturą.

Jakbyś nie miała katolickiego koscioła pod reką poszłabyś do meczetu, bo to tez świątynia?
Po pierwsze nie ja się pcham a wspomniana przez kogoś w tym wątku osoba, a ja tylko tłumaczyłam jej pobudki. Po drugie to możliwe, że i ja się wepcham, ale nie dla białej sukni tylko dla TŻta. Ja osobiście białej sukni nie potrzebuję, ale może komuś to się podoba i skorzysta z takiej możliwości na zasadzie - płacę, ksiądz się zgadza, to jaki problem?
A po trzecie katolicki duchowny może udzielić ślubu katolikowi i nie-katolikowi, zapomniały?

Edit: Acha, jako, że jak już wspominałam, jestem w połowie prawosławna i prędzej z tą religią jestem się w stanie utożsamić wolałabym brać ew. ślub w cerkwii, no ale raczej nie mam co planować, znając egoistyczne zapędy katolików rodzina TŻta nie będzie chciała o tym słyszeć.

Edit2: acha, i dlaczego chęć ubrania się w białą suknię i wzięcia ślubu w ładnym budynku, z ładną muzyką z organów jest prymitywną szopką? :] :D



Alvesta - 2008-12-16 21:09
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Cytat:
Napisane przez Wyrak (Wiadomość 10040409) A zdajesz sobie sprawe, ze ksiadz nie ma w zasadzie zadnego majatku poza tym samochodem? A zdajesz sobie sprawe, ze samochod jest akurat nie tylko przydatny, ale nieraz ksiedzy niezbedny? Inna sprawa - NIGDY nie widzialem ksiedza w naprawde dobrym samochodzie. Chyba ze teraz jakies ople czy punto to juz szczyt marzen. czepiam się, ale w takim razie mało widziałeś :D

Cytat:
Napisane przez Lemirka (Wiadomość 10051406) Co do autka to zapraszam na Ostrów Tumski, żeby zobaczyć jakimi audicami i beemkami się kler wozi. :ehem: od razu wyjaśniam że mam to gdzieś, skąd maja na to pieniądze i czy jest to ich własność. Ale jeżdżą ;)

Cytat:
Napisane przez Elfir (Wiadomość 10099936)
W kosciele katolickim slubu udziela katolicki duchowny w obrzadku religii katolickiej, katolikowi, ktory spelnił katolickie warunki do dopełnienia katolickiego slubu.
Nie jestes katolikiem, po co się tam pchasz? Dla prymitywnej chęci odstawienia szopki z biała suknią, organami i monumentalną sakralną architekturą.

Jakbyś nie miała katolickiego koscioła pod reką poszłabyś do meczetu, bo to tez świątynia?
mam trudności z określeniem siebie. Nie chodzę do Kościoła. Ciężko tez stwierdzić czy kieruję jego nauką. No i prymitywnie odstawiłam szopkę z białą suknią. Ale to moja prywatna sprawa i nie życzyłabym sobie na pewno roztrząsania kwestii mojego sumienia i hipokryzji przez osoby postronne. Ba, przez osoby niepostronne też.



tenebris - 2008-12-16 21:58
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Hmm... a są śluby np. prawosławno-katolickie, Czy mozna też wziąć ślub jak tylko 1 strona jest wierząca?



MarudexuS - 2008-12-16 22:11
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Cytat:
Napisane przez tenebris (Wiadomość 10109565) Hmm... a są śluby np. prawosławno-katolickie, Czy mozna też wziąć ślub jak tylko 1 strona jest wierząca? Są albo prawosławne albo katolickie, ale oba kościoły uznają wzajemnie swoje sakramenty. Tu problemu niby nie ma, no ale który kościół wybrać? Teoretycznie wg tradycji powinno się tam, gdzie parafia panny młodej, ale jak już wspominałam, ja dla świętego spokoju nawet o tym nie wspomnę .. bo dla większości tolerancyjnych, kochających bliźniego katolików ślub w cerkwii byłby nie do przyjęcia ...

Swoją drogą, dlatego uważam, że mogę się wypowiadać w tym wątku, bo właściwie jestem w podobnej sytuacji jak TŻ autorki tematu. I próbuję podobnym jak ona trochę otworzyć oczy i wyjaśnić sytuację z tej drugiej strony. Mówię o tym jak ja widzę kościół katolicki i jego przedstawicieli, jak widzę zachowanie pseudo katolików i nie mówię tego żeby sobie poatakować dla sportu.
Pomyślcie czasem, że dla nas pójście na wam na rękę w sprawach chodzenia do kościoła czy wzięcia ślubu itd nie jest sprawą prostą, i nie wynika z jakiejś zawziętości, ale ze zwątpienia w całą tą instytucję. I w skutki jej działania w postaci katolandu made in Poland. Dla Was hipokryzją jest jak ja pójdę wziąć ślub do kościoła, dla mnie hipokryzją jest oczekiwanie od partnera chodzenia na mszę i udawania, że się katolikiem jest. Tak się nie da.

Aha, apropo prymitywnej szopki - dla mnie szopką jest wieszanie wszędzie gdzie się da, nawet w instytucjach publicznych krzyży i "świętych" obrazków, palenie pod nimi zniczy i modlenie się do nich. Boga się powinno nosić w sercu. I nie wiem już co gorsze, to czy biała suknia i organy ...



tenebris - 2008-12-16 22:39
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  MarudexuS, ja byłam na takim połączonym. :) Odbywał się on w cerkwii, ale był też ksiądz. :)
I zgadzam się z Tobą w 100%.

Ja np. nie potrzebuje do szcześcia ślubu kościelnego, ale dla mojego TŻta mogłabym go wziąć, w końcu jeśli on ma taka wiarę i chce przysiądz przed Bogiem, że mnie 'nie opuści aż do śmierci', to dlaczego mam nie iść? Ale mój TŻ nie chce, bo mówi że ja tez powinnam wierzyć i chodzić z nim do kościoła i się modlić o to żeby uwierzyć...

Tylko rzadko ktoś spojrz na to z drugiej strony... Ja też bym mogla wymagać żeby on np. zostawił Kościół, bo ja uważam, że 'dalej' nic na nas nie czeka...

Co do krzyzy w instytucjach publicznych - też mnie niemiłosiernie irytują. O ile się orientuje, 10 - wymazane przez papieża (Klaudiusza?) - przykazanie mówiło o tym, żeby nie tworzyć żadnych wizerunków Boga. A tutaj krzyże, kapliczki... co krok.



Wyrak - 2008-12-16 23:09
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Cytat:
Napisane przez Alvesta (Wiadomość 10108787) czepiam się, ale w takim razie mało widziałeś :D C'est la vie. Nie mowie ze nie, po prostu nie widzialem jeszcze zadnego ksiedza w mesiu itd.



Elfir - 2008-12-17 09:31
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Cytat:
Napisane przez MarudexuS (Wiadomość 10107721) Po drugie to możliwe, że i ja się wepcham, ale nie dla białej sukni tylko dla TŻta. Ja osobiście białej sukni nie potrzebuję, ale może komuś to się podoba i skorzysta z takiej możliwości na zasadzie - płacę, ksiądz się zgadza, to jaki problem? Żaden ksiądz nie udzieli ci slubu katolickiego, jesli nie wypełnisz kilku określonych ściśle praktyk religijnych (np. spowiedz, nauki, itd.)
Oczywiście jest jeszcze slub konkordatowy, jednostronny. O czym poniżej.

Cytat:
Napisane przez MarudexuS (Wiadomość 10107721) A po trzecie katolicki duchowny może udzielić ślubu katolikowi i nie-katolikowi, zapomniały? katolicki duchowny na ceremoni zaślubin udziela w rzeczywistości dwóch ślubów: jednostronnego slubu religijnego katolikowi i dwustronnego slubu cywilnego nie-katolikowi i katolikowi.

Nie-katolik nie ma wtedy slubu "przed Bogiem", tylko "wobec Państwa Polskiego". I przysięga wierności, "nie opuszczę do smierci" w zasadzie obowiązuje jedynie katolika.

Ale! Warunkiem slubu jednostronnego jest przysięga nie-katolika, ze pozwoli katolikowi wychować dzieci w religii katolickiej.

Cytat:
Napisane przez MarudexuS (Wiadomość 10107721) Edit2: acha, i dlaczego chęć ubrania się w białą suknię i wzięcia ślubu w ładnym budynku, z ładną muzyką z organów jest prymitywną szopką? :] :D Bo ładnym budynkiem jest również pałac, zamek i wiele innych obiektów. Dlaczego nie tam brac ślub? Natomiast branie slubu w oprawie katolickiej, w katolickiej świątyni przez nie-katolików (czyli parę, nie chodzi o slub jednostronny) jest robieniem szopki i lekceważeniem czyjejs wiary.
Slubu nie bierze się w końcu po to by zaimponować ksiedzu suknią.



Verdina - 2008-12-17 12:31
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Rozwinęła sie wspaniała dyskusja wierzących z niewierzącymi, ale chyba wiecie, że nie dojdziecie ze sobą do porozumienia? ;) Nikt nikogo nie przekona i już.

Ja problemu różnej wiary, czy też różnego stopnia wiary w małżeństwie czy w rodzinie nie widzę. Wiara (i praktykowanie jej) to coś takiego jak poglądy polityczne czy zamiłowanie lub wstręt do szpinaku. To indywidualna sprawa nie podlegająca dyskusjom.

Mam wrażenie, że niektórym dziewczynom już sam fakt chodzenia przez TŻ'a do kościoła poprawia samopoczucie. Nie ważne czy będzie w tym kościele liczył szybki w witrażu, wysyłał zaległe smsy czy rozmyślał o tym jak porosić szefa o podwyżkę, ważne, żeby poszedł. To dla mnie czysta hipokryzja. I zołzowatość. To troche w stylu - noś niebieskie ubrania, bo ja też noszę. Nie podobają ci się, trudno, noś w imię miłości do mnie.
Zastanówcie się czy jest o co kruszyć kopie. Czy nie ważniejsze jest to, żeby facet był porządnym człowiekiem, kochał, nie zdradzał i był dobrym ojcem?

I uwaga do wszystkich, którzy mają wątpliwości czy różnice w podejściu do wiary rodziców nie namieszają w głowach ich przyszłym dzieciom.
Moja rodzina jest, można rzec wielowyznaniowa. Polega to na tym, że obok gorliwych katolików są w niej ateiści, agnostycy a nawet jeden wyznawca wiary hmmm... pogańskiej. W praktyce wygląda to tak, że święta Bożego Narodzenia obchodzimy po katolicku, bo taka jest polska tradycja. A dla nas jest to okazja do spotkania rodzinnego. Każde dziecko w naszej rodzinie zna doskonale chrześcijańską mitologię, tak samo jak grecką i rzymską, bo ta wiedza jest niezbędna żeby zrozumieć język literatury i sztuki. Nigdy nie miałam z tego powodu męliku w głowie. Przeciwnie, ta sytuacja nauczyła mnie ogromnej tolerancji i ustrzegła przed przekonaniem, że mam monopol na rację. A autorytetem moralnym był dla mnie dziadek - zaprzysięgły ateista, który mógłby swoim prawym życiem zawstydzić niejednego katolika.



MarudexuS - 2008-12-17 15:45
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Cytat:
Napisane przez Verdina (Wiadomość 10113766) Rozwinęła sie wspaniała dyskusja wierzących z niewierzącymi, ale chyba wiecie, że nie dojdziecie ze sobą do porozumienia? ;) Nikt nikogo nie przekona i już.

Ja problemu różnej wiary, czy też różnego stopnia wiary w małżeństwie czy w rodzinie nie widzę. Wiara (i praktykowanie jej) to coś takiego jak poglądy polityczne czy zamiłowanie lub wstręt do szpinaku. To indywidualna sprawa nie podlegająca dyskusjom.

Mam wrażenie, że niektórym dziewczynom już sam fakt chodzenia przez TŻ'a do kościoła poprawia samopoczucie. Nie ważne czy będzie w tym kościele liczył szybki w witrażu, wysyłał zaległe smsy czy rozmyślał o tym jak porosić szefa o podwyżkę, ważne, żeby poszedł. To dla mnie czysta hipokryzja. I zołzowatość. To troche w stylu - noś niebieskie ubrania, bo ja też noszę. Nie podobają ci się, trudno, noś w imię miłości do mnie.
Zastanówcie się czy jest o co kruszyć kopie. Czy nie ważniejsze jest to, żeby facet był porządnym człowiekiem, kochał, nie zdradzał i był dobrym ojcem?

I uwaga do wszystkich, którzy mają wątpliwości czy różnice w podejściu do wiary rodziców nie namieszają w głowach ich przyszłym dzieciom.
Moja rodzina jest, można rzec wielowyznaniowa. Polega to na tym, że obok gorliwych katolików są w niej ateiści, agnostycy a nawet jeden wyznawca wiary hmmm... pogańskiej. W praktyce wygląda to tak, że święta Bożego Narodzenia obchodzimy po katolicku, bo taka jest polska tradycja. A dla nas jest to okazja do spotkania rodzinnego. Każde dziecko w naszej rodzinie zna doskonale chrześcijańską mitologię, tak samo jak grecką i rzymską, bo ta wiedza jest niezbędna żeby zrozumieć język literatury i sztuki. Nigdy nie miałam z tego powodu męliku w głowie. Przeciwnie, ta sytuacja nauczyła mnie ogromnej tolerancji i ustrzegła przed przekonaniem, że mam monopol na rację. A autorytetem moralnym był dla mnie dziadek - zaprzysięgły ateista, który mógłby swoim prawym życiem zawstydzić niejednego katolika.
O tak, zgadzam się w 100%. Ale jak widzisz dla niektórych w tej dyskusji to, że TŻ jest dobrym człowiekiem nie wystarcza. Musi być też katolikiem, choćby takim trochę naciąganym. |Najważniejsze chodzenie do kościoła, a słabości i różne drobne grzeszki wybaczyć można, w końcu jesteśmy tylko ludźmi ... szkoda tylko, że niechodzenie do kościoła już nie może być takim mało ważnym grzeszkiem.

I można powiedzieć, że moja rodzina jest podobna do Twojej, są w niej gorliwi katolicy, są prawosławni, są tacy, którzy się od kościoła odwrócili, ale nikt nikomu za przeproszeniem w religię nie zagląda.
A święta? my np obchodzimy nic innego jak pradawne Szczodre Gody :) uprzedzam z góry gdyby jakiś gorliwy katolik chciał mi wypomnieć, że mam w domu choinkę i będę rozdawać rodzinie prezenty :)
Tak nawiasem mówiąc katolicy to nie my obchodzimy Wasze święto ale Wy nasze (pogańskie), szkoda tylko, że tak mało z Was o tym wie :)
Zastanówcie się jeszcze dlaczego w religii prawosławnej święto Bożego Narodzenia przypada w innym terminie :)



Wyrak - 2008-12-17 16:28
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Cytat:
Napisane przez MarudexuS (Wiadomość 10116142) O tak, zgadzam się w 100%. Ale jak widzisz dla niektórych w tej dyskusji to, że TŻ jest dobrym człowiekiem nie wystarcza. Musi być też katolikiem, choćby takim trochę naciąganym. |Najważniejsze chodzenie do kościoła, a słabości i różne drobne grzeszki wybaczyć można, w końcu jesteśmy tylko ludźmi ... szkoda tylko, że niechodzenie do kościoła już nie może być takim mało ważnym grzeszkiem. Primo, skad stwierdzenie o naciaganiu? Secundo, co jest zlego w szukaniu osoby o podobnym swiatopogladzie? Komus to moze nie przeszkadzac, a komus tak, nie widze w tym nic dziwnego ani zdroznego.



tenebris - 2008-12-17 19:21
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Wyrak, ale szukanie, a nie wymaganie to 2 rózne sprawy... Jesli komuś nie pasuje światopogląd 2 osoby, to niech się z nią rozstanie zamiast robić awantury o chodzenie do kościoła...



MarudexuS - 2008-12-17 19:27
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Cytat:
Napisane przez Wyrak (Wiadomość 10116725) Primo, skad stwierdzenie o naciaganiu? Secundo, co jest zlego w szukaniu osoby o podobnym swiatopogladzie? Komus to moze nie przeszkadzac, a komus tak, nie widze w tym nic dziwnego ani zdroznego. No właśnie w szukaniu osoby o podobnym światopoglądzie nie ma nic złego, złe jest próbowanie zmiany tegoż światopoglądu u kogoś, komu już pozwoliliśmy na zaangażowanie uczuciowe.
A naciągany katolik to taki, o którym pisze autorka - niby jej TŻ nim jest, ale tak do końca sam chyba pewien nie jest, skoro ona go musi mocno przekonywać do praktykowania swojej religii.
Mi się wydaje (oczywiście to jest moje subiektywne odczucie, mogę się mylić), że ten człowiek tak na prawdę jest katolikiem raczej na papierze, a dla świętego spokoju, żeby mu rodzina i TŻtka d.. nie truli to niby uspakaja, że taaak, dzieci wychowamy po katolicku, do kościoła może zacznę chodzić, teraz mi się nie chce/nie mam czasu/za daleko itd.



taka_sobie_ja - 2009-03-12 18:41
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Cytat:
Napisane przez MarudexuS (Wiadomość 10119208) No właśnie w szukaniu osoby o podobnym światopoglądzie nie ma nic złego, złe jest próbowanie zmiany tegoż światopoglądu u kogoś, komu już pozwoliliśmy na zaangażowanie uczuciowe. lepiej tego nie mogłaś ująć :ehem:
ja jestem bardzo wierząca, z tym że nie jestem chrześcijanką :) marzyłby mi się facet ateista albo oczywiście mojego wyznania. Kiedyś miałam bardzo wierzącego katolika (O ile tak można nazwać faceta który co wieczór odmawia modlitwę prawie co niedzielę jest w Kościele ale popala sobie trawkę a w seksie przedmałżeńskim a nawet bardzo przedmałżeńskim ;) nie widzi nic złego) i szczerze mówiąc bardzo dużych spięć z różnicy wiary nie mieliśmy, bo nikt nikogo nie próbował nawracać na swoje. Z tym, że oczywiście odczuwało się chwilami jakiś taki lekki dyskomfort czy coś. Najlepiej mieć TŻta tak samo wierzącego i oczywiście w to samo wierzącego - zawsze jedna różnica mniej :)



lady karen - 2009-03-12 23:28
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Uff przeczytałam całość :D

Cytat:
Napisane przez Wyrak (Wiadomość 10047585) Jak to bylas "pol na pol" katoliczka? Tak sie nie da, albo jestes, albo nie.

[/size]

Oczywiscie. I na tej hulajnodze ma udzielac sakramentow i odprawiac nabozenstwa po okolicznych miejscowosciach.

[size=1][size=3]

Masakryczna hipokryzja. Oczywiscie kosciol jest potrzebny na slub/pogrzeb/chrzciny, a na co dzien mozna sobie do woli pluc jadem.

Z laski swojej nie pisz bzdur. Slub to nie zadna usluga, tylko koscielny sakrament.

Swoja droga: autorka wierzy i spi ze swoim chlopakiem, to jest hipokrytka, a ateisci biegnacy do kosciola na slub z biala suknia nie sa?
Ja rozumiem, o co chodzi z tą "usługą". Niemniej uważam, że to trochę obraźliwe wobec osób wierzących podejście.

To i to jest hipokryzją. No, chyba, że ateista decyduje się na ślub kościelny rozumiejąc, że druga osoba ma taką potrzebę, uważam, że to co innego niż ślub dla sukni.

Cytat:
Napisane przez ollencja (Wiadomość 10055189) Napisane przez MarudexuS http://www.wizaz.pl/forum/images/buttons_n/viewpost.gif
Po 1 - Tu nie tylko chodzi o historie, że ksiądz ma dziecko .. tu chodzi o cały ich sposób życia, o obżarstwo, o marnotrawieniu kasy na dobre samochody - po mszy, w której nawołują do dzielenia się i "ubóstwa". Ich nie intersuje, że ktoś ma trudną sytuację - chrzest kosztuje, ślub kosztuje, a i dach w kościele przecieka, składka od domu tyle i tyle, a jak kto nie da to znaczy, że nie jest dobry katolik ...

Po 2 - nie można porównywać wszystkich księży do np. wszystkich kobiet, jak to wyżej zrobiłeś - ksiądz to POWOŁANIE, sam ten fakt daje chyba prawo nam do tego, żeby od tyc

Ile kosztuje ślub a ile kosztuje makijaż ślubny, podwiązki i dekoracja kościoła ?
- moja sukienka nie bedzie droga tak do 1500 zl
- buty 120, tylko takie mi się podobały
- bryczka i koniki, taka przyjemnosc kosztuje od 500zł - 1200zł
- znaczki skarbowe, ok 100 zł (dane spisane z forum slubnego)
Czy wobec innych, niezbędnych wydatków 500 zł to dużo za ślub ?

Chrzest kosztuje 50 zł, obowiązkowa srebrna łyżeczka 85 zł.
No właśnie, ludzie... Chrzest kosztuje, ślub kosztuje... A co, parafianie mają się składać bo ktoś chce mieć kwiatki i organistę? I składki na "zwykłe" potrzeby kościoła (remonty, świece itd) też uważam za zrozumiałe, chociaż rzecz jasna ustalanie ich wysokości czy wypominanie, że ktoś nie dał, jest zdecydowanie nie na miejscu.

Cytat:
Napisane przez ***luna (Wiadomość 10093110) Tak, zgadzam się masz mózg i rozumeisz:ehem:, ale wiara pozwala usłyszeć słowo Boga przez usta niecnego grzesznika, który nie dokońca wypełnia to co głosi. Dlatego w religii np. katolickiej wierzymy w to co mówi Bóg, Jezus i Jego słowo jest ponad słowem człowieka.
Ktoś kiedyś poweidział Ci co jest dobre a co złe, między innymi na tym polega proces socjalizacji.
To co uznajemy za dobre, a co za złe nie bierze się z niczego.
Bardzo mi się spodobało to co napisałaś :) widać, że naprawdę wierzysz :)

Cytat:
Napisane przez Wyrak (Wiadomość 10116725) Primo, skad stwierdzenie o naciaganiu? Secundo, co jest zlego w szukaniu osoby o podobnym swiatopogladzie? Komus to moze nie przeszkadzac, a komus tak, nie widze w tym nic dziwnego ani zdroznego. Cytat:
Napisane przez tenebris (Wiadomość 10119100) Wyrak, ale szukanie, a nie wymaganie to 2 rózne sprawy... Jesli komuś nie pasuje światopogląd 2 osoby, to niech się z nią rozstanie zamiast robić awantury o chodzenie do kościoła... Zgodzę się z tenebris. Moi dotychczasowi faceci byli wierzący, ale była to wiara na zasadzie "idę do kościola, bo jest msza za dziadka, wezmę ślub kościelny, bo matka tak chce, ochrzczę dzieci, bo tak się robi. Wierzę w Boga... no nie wiem, przecież musi być". Nie przeszkadzało mi w związku z tym, że teoretycznie są katolikami, bo nie mieli nawet żadnych przemyśleń religijnych (przeszkadzała mi hipokryzja, ale wiara nie, bo jej nie było de facto). Mój obecny TŻ jest agnostykiem, i stwierdzam, że mimo, iż kiedyś uważałam, że wiara jest nieistotna, to jednak bardzo mi odpowiada taki stan rzeczy - lepiej się rozumiemy w kwestiach światopoglądowych. I wiem, że gdybym miała być z naprawdę gorliwym katolikiem, problem z dogadaniem się mógłby być spory. Jednkowoż tacy jakoś zawsze mnie omijali :D Może dlatego, że jestem gorliwą ateistką :D

A co do problemu autorki, sądzę, że nie ma sensu chłopaka zmuszać, żeby co niedziela chodził do kościoła - skoro nie ma takiej wewnętrznej potrzeby, niech lepiej zrobi obiadek :) a już i tak troszkę ustąpił, zgadzając się chodzić do kościoła w święta. Skoro tego nie lubi, a i tak już ustąpił - nie ma potrzeby go zmuszać. A ze względu na to, że ma zamiar wychować dzieci (przynajmniej początkowo) w wierze katolickiej, nie widzę jakiegoś szczególnego pola do napięć.



awulus - 2009-03-13 00:16
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Mam podobny problem.. Zanim związałam sie ze swoim TŻ byłam praktykującą silnie wierzącą kotoliczka... pozmienialo się.. wierzyłąm nadal ale przestałam praktykować (uczestniczyć w Eucharystii ) Moj TŻ nie była tak praktykujący jak ja.. Nasz związekj zaczą sie w okresie kiedy przeżywałam "kryzys " mojej wiary. Nigdy nie przstałam wierzyć ale przestałam chodzic do koscioła teraz żałuje znowu chodze ale sama.. TŻ wierzy ale nie praktykuje uczestniczenia w niedzielnych mszach swietych. Osobiscie uważam że nie mozan nikogo zmusić do mszy św. i ze bez sensu wymuszac aby chodził ze mna.. Problem polega na tym ze ja tego potrzebuje aby byl ze mna modlil sie sluchal Słowa Bożego i abyśmy mogli potem razem porozmawiac o tym co myslimy i uwazamy na ten temt. Nie umiem nie wiem jak teraz zachecic go do tego nie chce zmuszać.. A spokojne rozmowy na nic sie zadją. On po prtostu nie chce nie ma ochoty woli "odpoczywac" A mi ciezko go przekonac poniewaz sama nie chodzilam przz jakis czas. Postaram sie dać mu swiadectwo swoja postawą ale nie wiem czy to wystarczy mocie jakies konkretne pomysly aby powoli zachcac.. ??

---------- Dopisano o 01:16 ---------- Poprzedni post napisano o 01:11 ----------

TŻ wierzy, weżmiemy ślub koscielny i wychowamy nasze dzieci w wierze.. poniewarz oboje tyego chcemy. Problem polega na uczestnictwie we mszy swietej.. Chce by byl ze mna nie na pokaz tylko dla mnie.. dla nas chce aby to była kolejna rzecz która nas połączy i zbliży do siebie jeszcze mocniej... Chce aby Bóg bardziej był obefcny w naszym życiu niż do tej pory.



Malaika85 - 2009-03-13 11:00
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  Ja jestem ateistka i w sumie moj TZ tez.
Ale bylam kiedys w powazym zwiazku z katolikiem praktykujacym.
Bylo normalnie, po prostu on sobie chodzil do kosciola co niedziele, a ja w tym czasie inaczej spedzalam czas. A modlitwy w domu raz na jakis czas mi nie przeszkadzaja. Jestem cholernie tolerancyjna osoba i uwazam, ze kazdy czlowiek ma prawo robic co chce, jesli nie krzywdzi tym innych.

Bylam tez w zwiaku z praktykujacym muzulmaninem. Zupelnie mi to nie przeszkadzalo. 5 razy dziennie modlitwa i w piatek meczet. Przeciez ja moge sie w tym czasie robic co innego.
Ja sama osobiscie nie wierze w Boga, ale szanuje to, ze ktos inny wierzy i praktykuje.

Problem w tym, ze ten pierwszy chlopak byl prawde mowiac hipokryta, bo niby praktykujacy katolik, chodzil do kosciola, ale rowniez pil czesto alkohol, nawet kilka razy przylapalam go na haju po trawie....poza tym sam fakt ze seks ze mnie nie sprawial mu najmnijeszych problemow..no i na koncu powiem, ze mnie zdradzal. nie wiem ile razy, przylapalam go raz, ale wiadomo? no wiec akurat to mi przeszkadzalo :)

natomiast moj eks muzulmanin byl dosc szczery w swojej wierze i dziecki temu zdobyl moj duzy szacunek. mimo ze byl starszy, ja mialam 21 lat, on 30, nie palil, nie pil zupelnie alkoholu, nie klamal (raz mu sie za to oberwalo ;) ode mnie ), bardzo dobrze traktowal mnie i swoja rodzine, zwlaszcza mame, no i kwestia seksu...nie chcial go, bo twierdzil ze seks tylko po slubie. ale z czasem jak sie bardziej zaangazowalismy, po kilku miesiacach, po prsotu nie wytrzymalismy:)
mial potem poczucie winy i generalnie nie robilismy tego super czesto, ani jakos super specjalnie. po prostu romantyczny seks od czasu do czasu.
szanuje go za to do dzisiaj.

wiec generalnie: nie widze przeciwwskazan do bycia z kims , kto wyznaje inna religie, jest ateista albo poprostu wyznaje jakas religie. o ile nie probuje za wszelka cene mnie do niej przekonac. bo tego bym nie zniosla. kazdy ma swoje przeknonania i nie zycze sobie, zeby moj wlany chlopak mnie na sile przekonywal, ze to co ja mysle jest zle, a to co on - dobre.



sunset girl - 2009-05-22 16:57
Dot.: Ja praktykująca, On nie
  witam.

mnie TŻ w pewnym sensie "nawrócił".

jestem ochrzczona, u komunii byłam, wychowana w katolickiej rodzinie, praktykującej do momentu rozwodu rodziców. u bierzmowania już nie byłam z tłumem, zrobiłam nieco później.

poznałam TŻ, który szczerze wierzy i praktykuje...
ale w pewnym momencie rozwalił mnie tekstem "moja mama ostatnio powiedziała mi, że chciałaby, aby moja żona chodziła do kościoła". nie wiedziałam do końca, jak to rozumieć. z drugiej strony wiedziałam, że przede wszystkim to dla niego jest ważne i nie zmuszając się, postanowiłam spróbować praktykować. w efekcie do kościoła chodzę do dziś, ale mam do tego dystans i on o tym wie. wierzę w Boga, w Biblię modlę się, więc nie uważam się za hipokrytkę... jednak zdaję sobie sprawę, że niektórych przykazań nie jestem w stanie przestrzegać, tak jest w kwestii seksu między innymi. uważam, że to już Bóg zdecyduje, jak mnie później z tego rozliczyć ;) i tyle. w życiu staram się żyć wg wyznawanych przeze mnie wartości, wynikających poniekąd z wiary, poniekąd z własnych doświadczeń... próbuję być dobrym człowiekiem :) może nie jestem dziś oddana religii katolickiej, ale wyznaję wiarę chrześcijańską...

zauważyłam, że seks uświadomił TŻowi, iż trudno jest wszystko podporządkować religii... wiem, że miał z tym jakiś problem, ale to jest kwestia jego sumienia i się nie wypowiem.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kedaro.keep.pl



  • Strona 3 z 3 • Znaleziono 382 postów • 1, 2, 3
     
     
    Menu
     
     
       
    Copyright Š 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates